Istnieje taka teoria, że dbałość o prebiotyki, probiotyki czy synbiotyki powinna być szczególnie większa w czasie, kiedy ryzyko zapadalności na wszelkie choroby czy przeziębienia jest wysokie. Czy to prawda?
Otóż nie. O kondycję naturalnej flory bakteryjnej powinniśmy dbać cały czas. Nie tylko dlatego, że odpowiada za odporność, ale także za inne aspekty zdrowia – ryzyko rozwoju otyłości, układ nerwowy, czy regenerację w czasie snu. Dzisiaj poświęcę czas prebiotykowi – inulinie, ponieważ wydaje mi się często pomijana.
Inulina – prebiotyk, którego pozytywne działanie widoczne jest także w kondycji układu kostnego i układu krążenia. Jest jednym z lepiej znanych prebiotyków (przypominam w skrócie, że jest to pożywka dla dobroczynnych bakterii), ale jak wyżej wspomniałam – często pomijanych w codziennym menu. Najważniejsza kwestia, która jej dotyczy, to występowanie. Oto lista:
- cebula
- czosnek
- por
- cykoria
- szparagi
- łopian
- karczoch
- agawa
- liście mniszka pospolitego
- banan
- topinambur
Tak więc, wprowadzajcie powyższe źródła inuliny do jadłospisu, a Wasz organizm będzie Wam za to bardzo wdzięczny!
Z ciekawostek technologicznych: inulina znalazła zastosowanie w przetwórstwie spożywczym i jest stosowana w celu regulacji zawartości wody i często nadania odpowiedniej konsystencji i struktury produktom. Inulina polepsza smak, zapach i taką cechę jak smarowność, stabilizuje produkty o konsystencji emulsji i piany. Dodana do pieczywa zwiększa jego chrupkość i wydłuża jego świeżość. Stosowana jest też do przetworów mlecznych oraz produktów „light” o obniżonej kaloryczności, takich jak: majonezy, lody, margaryny, wędliny, pieczywo, słodycze, desery i napoje owocowe czy warzywne.